ZA4

ZA4 jest wcześniakiem (urodził się 3 tyg. przed terminem), ale ciąża cały czas była zagrożona, w 14 tyg. założony był szew i cały czas tabletki, zastrzyki oraz kroplówki podtrzymujące. Urodził się mając 10 pkt. w skali Apgar, owinięty był pępowiną, b. grubą. Do 2 m-ca życia rozwijał się prawidłowo, karmiony był wyłącznie piersią i wszystko było w porządku, pięknie spał w nocy, był silny. Po 2-gim miesiącu, kiedy zaczęłam go dokarmiać Humaną (zbyt mało pokarmu), pojawiły się problemy: płacz w nocy, prężenie całego ciała, w ciągu dnia również nie spał, co chwilę się budził. Ustaliliśmy wspólnie z pediatrą (do dziś mamy tego samego), że to są kolki, więc zastosowaliśmy środki zapobiegające im. Jednak płacze w nocy nie ustawały, w ciągu dnia nie można było nic zrobić, bo po zaśnięciu zaraz się budził z płaczem. Zauważyliśmy z mężem, że dopóki czuje „inne ciało” przy sobie, jest spokój, np. w ciągu dnia popołudniami zasypiali sobie razem z ojcem (mąż oparty o wersalkę w pozycji półleżącej, syn na nim na brzuszku jak żaba) i wtedy nie było problemu wybudzania. W nocy już byliśmy tak umęczeni, że zdecydowaliśmy się brać go do siebie i problemy się skończyły. Ale zaczęły się inne pod postacią b. częstych przeziębień, kaszlu, kataru – pierwsze takie poważniejsze już w 3-cim m-cu życia (zapalenie płuc z zastrzykami), później systematycznie to się powtarzało zamiennie z zapaleniem oskrzeli, często różne wysypki, jednakże składaliśmy to na karb typowych chorób wieku dziecięcego, chociaż przez pewien okres brał Hismanal, Limfozyl. Pod koniec wieku przedszkolnego były coraz częstsze okresy kaszlu, badania osłuchowe niczego nie wykazywały, a on dalej kaszlał i jesienią obowiązkowo zapalenie płuc leczone zastrzykami – najgorsza była jesień , gdy skończył 7 lat, bo połączona z dusznościami. Wtedy też trafiliśmy do alergologa, który natychmiast kazał jechać do Karpacza, tak też zrobiliśmy i tam porobiono mu testy, spirometrię i in. tego typu badania, które wykazały alergię na roztocza kurzu domowego, pleśnie, sierści, mleko, pomidory. Zalecono podawać leki antyhistaminowe i wziewne.

Ponowne testy wykazały dodatkowe uczulenie na drzewa, trawy, natomiast już nie jest uczulony na pleśnie. W wieku 10 lat rozpoczęło się odczulanie przeciwko kurzowi domowemu i roztoczom i dało pozytywne rezultaty, syn nie choruje już tak często. Natomiast pojawiły się silne bóle brzucha, brak apetytu no i bardzo mały przyrost wagi i wzrostu. Wyprosiłam skierowanie na różne badania i w końcu trafiliśmy do szpitala, gdzie stwierdzono nietolerancję laktozy, zapalenie błony śluzowej żołądka oraz opóźnienie wieku kostnego o 3 lata. Byliśmy pod opieką poradni endokrynologicznej, ale sama widzę poprawę po przejściu na dietę bezlaktozową i całkowicie bezmleczną, zaczął rosnąć i przybierać na wadze, wprawdzie niewiele, ale jednak no i od wprowadzenia tej diety miał wręcz wilczy apetyt, co chwilę krzyczał, że jest głodny. Wtedy też wprowadziliśmy dietę bezglutenową – zaczął normalnie rosnąć, skończyły się bóle brzucha, zachowanie uległo poprawie (nie ma już w nim tyle agresji). Po upływie pół roku od jej wprowadzenia zastosowaliśmy prowokację, a więc powrót do glutenu (bez wiedzy dziecka) co skończyło się biegunkami, które okresowo nękały go jeszcze długo, poza tym zachowanie znów uległo zmianie na gorsze – znów bardziej pobudzony, z większą ilością dotykania itp. już Wcześniej pojawiło się coś dziwnego, mianowicie uporczywe sprawdzanie dat ważności produktów, ciągłe pytanie, czy to wszystko jest świeże, czy mu nie zaszkodzi, czy mu nic po tym nie będzie, wąchanie jedzenie, często, gdy coś mu się poda, odrzuca to nie próbując i mówi, że niedobre, żadne tłumaczenia i namowy nie pomagają. W ogóle bardzo wybiórczo i kapryśnie traktuje jedzenie, przez długie okresy potrafi jeść na okrągło to samo, w tej samej kolejności, kromka chleba musi być tak a nie inaczej ułożona itp. Próby podawania mu czego innego spełzały na niczym, a i potrafił wtedy nakrzyczeć, co za świństwo mu dałam. Na dietę bezglutenową zdecydowaliśmy się raczej tytułem eksperymentu.

Od wczesnego dzieciństwa dała się zauważyć silna nadwrażliwość na dźwięki i zbyt dużą ilość osób wokół niego –reaguje wtedy silnym rozdrażnieniem, zatyka uszy, jak był mniejszy, to płakał. Obecnie unika sytuacji, w których ma do czynienia z większą grupą i z hałasem.

Nigdy nie lubił kontaktu z hałaśliwymi dziećmi oraz takimi, które popychają, za bardzo się zbliżają, nie lubił i nie lubi zajęć w większej grupie (np. wcześniej w przedszkolu czy podczas wyjazdów na turnusy rehabilitacyjne – nigdy nie chciał brać udziału we wspólnych zabawach, w szkole nie lubi różnych wielkich imprez), wybiórczo traktuje kolegów i koleżanki, akceptuje tych z wczesnego dzieciństwa, pozostałych ledwo toleruje i zabawa nigdy nie trwa zbyt długo. W trakcie zabawy w domu, gdy kogoś zaprosi, potrafi zostawić gościa samego i zająć się zupełnie czymś innym albo po prostu wyjść z domu. Jeśli już jest na podwórku, to często słychać wybuchy nienaturalnego śmiechu, tarzanie się po trawie lub inne wygłupy, podobnie bywało podczas gry w piłkę, kiedy nie patrzy na reguły, kopie jak chce, a zasady zna, bo z ojcem ogląda mecze i zadaje przy tym mnóstwo pytań.

Często w szkole na przerwach siedzi pod klasą, gdy inni biegają, on czyta książkę. Kiedy doszedł do klasy nowy chłopiec i zaproponował wspólne powroty do domu,  syn nie chciał się z nim spotkać, albo uciekał od niego („bo on za dużo gada”) podczas powrotów ze szkoły. W szkole dało się zauważyć, że często mówi bez sensu, zlepki zdań wyrwane z kontekstu, na lekcjach często jest myślami daleko, chociaż w ostatnim czasie poprawa wyników nauczania, ale potrafi też nic kompletnie nie robić i odmawiać pisania w trakcie lekcji.

Gdy był młodszy, był odwożony do szkoły samochodem, ale już po drodze pytał kilka razy, czy się pożegnamy, zawsze do mnie podchodził i całował pytając, czy będę w domu o tej samej porze, co zawsze. Problemem były dni, kiedy rozpoczynał lekcje później – przechodziliśmy okres histerii, biegunek i bólu brzucha oraz tłumaczenia.

W tej chwili jest łatwiej, zaakceptował nową klasę (jest w gimnazjum), większość nauczycieli, ale nie integruje się zbytni z kolegami. Ma jednego, którego zna od urodzenia i z nim razem idzie do szkoły, ale biada, gdy kolegi nie ma. Wtedy wraca histeria – napadną go w drodze do szkoły, nie trafi, nie dojdzie itp. Zresztą każda zmiana zawsze budzi w nim sprzeciw, nawet podanie kolacji o wcześniejszej porze to pretensje i wtedy czeka do stałej godziny. Popołudniami chodził ze mną na zakupy (nie dał się zatrzymać w domu, próbowaliśmy i wtedy całkowita histeria, krzyk, wyrywanie się, kopanie; obecnie) Z takich stałych przyzwyczajeń to jeszcze cały rytuał pożegnań przed spaniem (on „musi” podotykać ileś tam miejsc w pokoju, parę razy okręcić się dookoła siebie, powiedzieć „no to pa”, oglądanie jednych i tych samych filmów, nagrywanie ich, namiętne czytanie programu telewizyjnego i wyczytywanie informacji o horrorach oraz wycinanie ich, b. długi czas zbierał paragony, metki, opakowania od zabawek nie mogą być wyrzucone..

Bardzo nie lubi, gdy ktoś do nas przychodzi – akceptuje jedynie wujka (brat mężą), przy pozostałych złości się (po co on/ona przychodzi). Częste też jest powtarzanie tych samych zwrotów, np. w ciągu jednego dnia (najczęściej teksty z filmów czy reklam, czasami trochę przerobione). Bardzo dosłownie wszystko przyjmuje, nie rozumie przenośni,.

Ostatni rok w szkole podstawowej to było nauczanie indywidualne na terenie szkoły – część zajęć miał indywidualnych, na część chodził z klasą. I wtedy dopiero okazało się, że jest naprawdę dobrym uczniem, oceny zdecydowanie się poprawiły.

Obecnie jest uczniem I klasy gimnazjum, dość przyjaznego, w miarę chętnie się uczy, systematycznie odrabia lekcje, jeśli czegoś nie wie, to pyta.

Oficjalnie zdiagnozowano Zespół Aspergera w wieku lat 12. Już prawie rok uczestniczy w terapii grupowej, której uczestnikami są inni chłopcy z ZA w podobnym wieku. Bardzo sobie to chwali, chętnie uczestniczy w zajęciach. Jest teraz bardziej otwarty, potrafi mówić o swoich dziwnych zachowaniach.